Jako Fundacja Liga Superbohaterów wcielamy się w role superbohaterów, postaci z bajek i filmów, spełniamy marzenia dzieci o spotkaniu ulubionej postaci, poprzez odwiedziny w szpitalach, hospicjach, oraz terminalnie chorych dzieci w ich domach. Naszą misją jest niesienie uśmiechu.
Przez ostatnie 9,5 roku odwiedziliśmy kilkanaście tysięcy dzieci w szpitalach w Szczecinie, Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu, Krakowie, Olsztynie, Gdańsku, Inowrocławiu, Miliczu, Nowogardzie, Zawierciu oraz Chorzowie m.in. na oddziałach onkologii, hematologii, pediatrii, nefrologii, ortopedii, psychiatrii, okulistyki, chirurgii, gastroenterologii, hepatologii, hemioterapii, kardiologii, kardiochirurgii, neonantologii, patologii.
Wielokrotnie wzięliśmy udział w Balach Charytatywnych, Festynach oraz zbiórkach m.in. w Szczecinie, Wejherowie, Opolu czy Stargardzie.
Nasza fundacja kilkakrotnie była oddać krew w RCKiK w Szczecinie.
Odwiedziliśmy terminalnie chore dzieci u nich w domach: Przemek z Gościcina i Finlandii, Wiktorek ze Stargardu, Martusia z Kwidzyna, Marcel z Trzebiatowa, Bruno ze Szczecina, Lucek ze Szczecina, Paweł ze Szczecina, Łukasz ze Szczecina, Maja z Kolina, Filip ze Skalina.
Kilka razy spełniliśmy marzenia z fundacją „Mam Marzenie” m.in. Szczecinie, Wrocławiu.
Kilkukrotnie wystąpiliśmy w telewizjach śniadaniowych “Pytanie na Śniadanie” oraz “Dzień Dobry TVN”.
Formalnie nasza organizacja uzyskała wpis w KRS w marcu 2016 roku, lecz działamy od września 2012 roku. Aktywnie wspieramy zbiórki pieniężne i imprezy charytatywne dla osób zagrożonych wykluczeniem społecznym, organizowanych przez inne Fundacje i Organizacje Pożytku Publicznego. Czasami dostajemy telefony, że jest umierające dziecko, które marzy o spotkaniu z superbohaterem. Zostawiamy wszystko pakujemy się w busa i jedziemy bez zastanowienia. To nasza misja, by chociaż w ostatnich chwilach wprowadzić uśmiech w życie małego wojownika.
Niosą uśmiech chorym maluchom już od 9 lat. „Większość dzieci się pamięta, w szczególności te, które już odeszły”
Wywołali uśmiech na twarzach ponad 12 tysięcy dzieci
Na początku oddział odwiedził tylko jeden Spiderman, z czasem dołączali kolejni, w tym partnerka Gierwiatowskiego jako Supergirl, a przy okazji Szczecińskiej Giełdy Komiksów zostali zgarnięci kolejni chętni. 1 września 2012 powstał FB Szczecińska Liga Superbohaterów, a w marcu 2016 powstała Fundacja Liga Superbohaterów. Przez te wszystkie lata superbohaterowie odwiedzili ponad 12 tys. dzieci i zorganizowali kilkaset akcji i spotkań z małymi pacjentami.
Dla dzieci to moment oderwania się od codzienności, dla superbohaterów – próba charakteru.
– Nie zdawałem sobie sprawy, jakie to jest psychicznie niszczące. Chore dzieci, z łysymi głowami i bliznami – było ich bardzo szkoda, ale dawaliśmy radę. Wszystko zmieniło się, kiedy urodziła się moja córka. Teraz wejście na onkologię jest o wiele trudniejsze – przyznaje.
– Większość dzieci się pamięta, w szczególności te, które już odeszły. Pamiętam Martusię, do której pojechaliśmy do Kwidzyna, kilkaset kilometrów od Szczecina. Marta chorowała na glejaka mózgu. Odwiedziliśmy ją zaraz po jej 5. urodzinach. Kiedy z nią tańczyłem, pod maską Spidermana lały się łzy, bo czuło się, że to jej ostatnie chwile. Na jej pogrzeb poszliśmy w kostiumach, bo poprosili nas o to jej rodzice. Na cmentarzu ludzie podchodzili i dziękowali. Sam ksiądz przytulił nas i powiedział, że dobra robota – wspomina.
– Był też Przemek, któremu lekarze nie dawali szans na przeżycie kilku dni, mówili, że nie przeżyje Bożego Narodzenia, a na pewno sylwestra. Dzień przed Bożym Narodzeniem go odwiedziliśmy, mama znalazła lekarzy za granicą i chłopiec przeżył kilka lat. Jesienią 2019 roku odwiedziliśmy go w Finlandii, gdzie był leczony, wiosną 2020 roku Przemek zmarł. To się pamięta.
Tak jak Piotrusia z Centrum Zdrowia Dziecka. Byłem na castingu w Warszawie i wiedziałem, że muszę pójść do dzieci. Byłem sam w stroju Spidermana, przechodząc między salami zobaczyłem chłopca przykrytego kocykiem ze Spidermanem, więc trochę dłużej porozmawialiśmy. Piotrusia też już z nami nie ma.
Taka wizyta jest lepsza od niejednej chemioterapii
Choć wspomnienia tych maluchów, które odeszły, są niezwykle trudne, to są i takie momenty, o których sama myśl wywołuje uśmiech na twarzy.
– Są historie, gdzie jako Batman wchodziłem na oddział onkologiczny i na mój widok chłopiec, który kilka tygodni leży i nie ma siły, podnosi się, daje żółwika. Rodzice są w szoku. Dr Ociepa, onkolog z oddziału Świętego Mikołaja szpitala na Unii Lubelskiej mówi, że spotkania z nami działają lepiej niż niejedna chemioterapia. Dla nas jest to supermotywujące i daje siły – przyznaje Gierwiatowski.
Wspomina również o nastoletniej dziewczynie, która na widok przebierańców miała nietęgą minę: – Ale gdy w drzwiach sali pojawiła się moja partnerka wraz z naszą trzytygodniową córką, obie przebrane za Supergirl, na twarzy dziewczyny od razu pojawił się uśmiech.
„Nie wyobrażam sobie nie być superbohaterem. To moje życie”
Gierwiatowski przyznaje, że stworzenie Ligi Superbohaterów to spełnianie marzeń z dzieciństwa i jednocześnie wiele wyrzeczeń. Trzeba dbać o formę, uważać na to, co się je, ćwiczyć. Przyrównuje to trochę do pracy aktora – trzeba dobrze przygotować się do swojej roli – prześledzić komiksy czy najnowsze filmy, by być na czasie ze wszystkimi informacjami, Czasami trzeba wybrać się w podróż, co dla pracujących na etatach superbohaterów wiąże się z przeznaczeniem na to urlopu.
– Odwiedziny w Centrum Zdrowia Dziecka mogły być tylko w tygodniu. A taka wyprawa do Warszawy to trzy dni wyjęte z życia. W środę jedziemy, w czwartek jesteśmy u dzieci, w piątek wracamy. Dla osób pracujących, studiujących to wyzwanie. Ale nie wyobrażam sobie, by nie być superbohaterem. To moje całe życie – zaznacza.
„To moje marzenie od lat”
Jak wygląda przyszłość Ligi Superbohaterów?
– W idealnym świecie za parę lat pracujemy na pełnym etacie w fundacji, tylko temu się poświęcamy – przyznaje Gierwiatowski. – Dodatkowo robimy rzeczy dla dzieci: zdrowych, niepełnosprawnych, chorych, zagrożonych wykluczeniem. To moje marzenie od lat, by żyć z pasji, robiąc fajne rzeczy dla innych.
Gierwiatowski również chce, by Liga była otwartym miejscem, by ludzie zobaczyli, jak to wszystko od kuchni wygląda. – Były u mnie dzieciaki znajomych i widziały maski, to bardzo im się podobało – zauważa.
Z obawy przed objawami choroby nie chciał zbytnio jeść i pić. Marek bardzo chorował, ale woda od Spidermana wszystko zmieniła. Opuścił szpital i dziś jest zdrowym chłopcem.
Marek chorował 8 lat…
Chłopiec nie przyjmował większości pokarmów, a wszystko co udało się mu spożyć, jego organizm bardzo szybko wydalał w każdy możliwy sposób.
– Było coraz gorzej, przestał niemalże jeść i pić. Przestał rosnąć, z tygodnia na tydzień znikał w oczach – dodaje kobieta.
Mama chcąc zachęcić syna do picia, kupiła butelkę wody, na której widoczny był Spiderman. Jak większość małych chłopców lubił przecież superbohaterów.
– Pewnego dnia, kiedy byliśmy w szpitalu pojawiła się Liga Superbohaterów. Nie poznałam dziecka – wspomina pani Monika. – Z bladego chłopca, bez życia stał się uśmiechnięty, skakał po łóżku. Marek był wniebowzięty, kiedy ich zobaczył, odzyskał energię.
Superbohaterowie przytulali go, bawili się z nim, pokazywali swoje gadżety. W pewnym momencie Spiderman zauważył wodę. Powiedział, że to specjalna woda, wyjątkowa, bo z jego wizerunkiem i jeśli będzie ją pił, będzie zdrowy. Od tego się zaczęło.
Syn pani Moniki zaczął od picia i stopniowo przełamywał lęk przed jedzeniem. To były minimalne kroki, które z czasem przerodziły się w ogromny postęp.
– Do spotkania doszło w kwietniu 2017 roku. Marek miał wtedy 8 lat. Krótko po tym wróciliśmy do domu. Cały czas syn przyjmował leki, to na pewno miało znaczenie, ale jak później stwierdziliśmy jemu potrzeba było czegoś więcej. Emocjonalnego wsparcia, pobudzenia, bo od momentu spotkania z Superbohaterami nie mamy żadnych problemów. Jest tak dobrze, że lekarze odstawili nawet leki i dziś przestrzegamy tylko restrykcyjnej diety, ale żyjemy normalnie. Wiem, że to zasługa Superbohaterów. Będę im wdzięczna do końca życia.